Wszystko dzieje się bowiem niespodziewanie.. Każdy oddech czy spojrzenie jest regułą życia, jednak to co mówimy i robimy to nasza wola. Nie rób ani nie mów czegoś, co później będzie ci przynosić wstyd czy nawet wyparcie. Jeśli coś się dzieje przeciwko tobie, staraj się zrozumieć dlaczego i nigdy przenigdy nie mów, że nie ostrzegałam. Każdy am prawo do szczęścia, ty też, ale nie odbieraj innym radości z życia, tylko dlatego, że ty czujesz się jak gówno.
Ten dzień był niesamowicie głośny, szybki i panował zamęt w domy Pana Nicholasa, ogólnie rozgardiasz. Panna "młoda" i pan "młody" nie widzieli siebie już od południa poprzedniego dnia, mimo, że byli w tym samym domu. Nie chcieli przyciągać pecha. Druhny jak i świadkowie usługiwali młodej parze. Nie zapowiadało się na jakąś wielką ceremonię to pewne. Więcej były przyjaciół rodziny niżby rodziny.
-Amando Global, czy chcesz tego mężczyznę pojąć za męża?-zapytał ksiądz.
-Tak, chcę.-odpowiedziała.
-Czy ty, Nicholasie Cyrus, chcesz pojąć tę kobietę za żonę?
-Tak, chcę.
-Ogłaszam was żoną i mężem. Możesz teraz pocałować pannę młodą.-powiedział ksiądz z uśmiechem na ustach.
Mężczyzna zbliżył się do kobiety i delikatnie musnął je usta.
*
-Sonia, Nikki, jak miło was tu widzieć.-przywitałam moją córkę i wnuczkę całusem.
-Szczęścia.-powiedziała Noel za plecami Amandy.
Odwróciła się zaskoczona. Szatynka stała w zielonej sukni, trzymając jakiegoś mężczyznę z rudymi włosami za rękę. Dziewczyna była piękna, mimo, że widziałam w jej oczach smutek, na ustach miała uśmiech.
-Noel.-podeszła do niej dwa kroki.-Nie spodziewałam się ciebie tutaj.-powiedziała szczerze kobieta w bieli.
-Czyli mogę już iść?-nerwowo uścisnęła rękę swojej matki.
Rupert ścisnął lewą dłoń Noel, aby dodać jej otuchy.
-Słyszałam, że Finn zmarł, przykro mi.-zmieniła temat Amanda.
-Nie chcę o tym rozmawiać.-ucięła i odwróciła się od niej.
Noel widząc Ed'a i Liliannę, podeszła do nich wraz z Rupertem, zostawiając Sonię, Nikki z matką. Amanda był zmieszana zachowaniem jednej z jej córek.
-To i tak postęp, że przyszła.-powiedziała Sonia do swojej matki.
-Wiem.-przytaknęła córce.
-Przyszłaś.-zachwyciła się Lilianna na widok przyjaciółki jej chłopaka.
-Rupert mnie przekonał.-odparła wywracając oczami.
Ed uśmiechnął się szeroko do przyjaciela o tym samym kolorze włosów.
-Dzięki.-szepnął mu do ucha.
-Nie ma za co, sam jestem za tym, aby Noel i jej rodzina polepszyli wobec siebie stosunki.-oznajmił Rupert.
-A tak poza tym, Noel chcesz wybrać się jutro ze mną na zakupy?-Lili chciała nawiązać lepszą znajomość z Noel.
Szatynka bacznie obserwowała Liliannę. Nie była pewna jej intencji, ale nic nie mówiła szczególnego. Uśmiechnęła się trochę krzywo i pokiwała głową.
-Nie sądzę, abym miało mi się stać od jakiś zakupów.
* 5 lat później *
~ u Sonii ~
-Nikki! Albert! Które z was rozbiło wazon?!-blondynka krzyczała na cały dom poszukując swoich dzieci.
-Daj im spokój.. To dzieci.-Patryk zaśmiał się.
-Mam rozumieć, że ich bronisz?
-Owszem.
-A może coś się za tym kryje?
-Może nie.
-To ty rozbiłeś ten wazon, przyznaj się.-dziewczyna nie dawała za wygraną.
-Nie ważne.-mężczyzna zaczął uciekać po całym domu przed swoją nieskazitelnie piękną kobietą, przy tym się śmiejąc z jej zdenerwowania.-Nikt nie będzie tęsknić za tym ohydnym wazonem, zrobiłem ci przysługę!
~ u Noel ~
Szatynka była bardzo podekscytowana idąc do domu z pracy w high school. Wchodząc do mieszkania, które dzieliła z Rupertem, zobaczyła, że mają gości. Zdjęła buty i dosiadła się na sofie, która była już zajmowana przez jej narzeczonego, Ed'a i Liliannę.
-Co się dzieje?-zapytała Noel.
-Coś niesamowitego.-powiedział Rupert.-Powiedziałem im, że mamy wiadomość.
-Chyba ty, bo ja nie mam nic do powiedzenia, jeszcze.-Noel był zdenerwowana, ale uśmiech z twarzy nie zniknął.
-Noel..-chłopak wziął ją za rękę.-Już czas, chociaż im powiedzmy.
-To co się dzieje?-spytała się zniecierpliwiona Lili.
-Jestem w ciąży, 10 tydzień.-wyjaśniła szatynka z zaszklonymi oczami.
Przyjaciele wyszczerzyli zęby z radości.
-To cud!
-Nie wątpliwie to zaszczyt dowiedzieć się pierwsi, że naszej Noel się poszczęściło.-Ed mnie przytulił.
-Wyjaśnienie jest proste, po raz drugi zdecydowaliśmy się na in vitro i tym razem poszczęściło się nam.-Rupert pocałował mnie w czoło i położył swoją dłoń na moim brzuchu.
-Też mamy niespodziankę.-odparła Lili i podniosła swoją lewą dłoń.-Ed oświadczył się wczoraj.
-Gratuluję.-powiedzieliśmy na raz, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
~ u Harry'ego ~
-Uwielbiam naszą karierę.-dosiadł się Harry na kanapę do Louisa i pozostałych chłopaków z One Direction.
-My wszyscy to uwielbiamy, Harry.-Zayn bawił się w telefonie, ale czuł, że musiał mu to powiedzieć.
-Tak, tak, wiem. Ale nie mogę się nadziwić ich.-Harry uśmiechnął się do Louisa.-Mam dla ciebie kostium, Louis, pokochasz ich jeszcze bardziej, przyszła paczka do ciebie.
Louis spojrzał na stolik przed nimi wszystkimi. Ogromna paczka. Szatyn nie czekał na nic, rzucił się na paczkę jak szalony, mimo, że była otwarta, z oporem mu szło, aby wyjąć kostium z niej. Udało się po kilku minutach. Louis z ogromnym uśmiechem założył na siebie kostium- Marchewkę - po czym zaczął w niej tańczyć. Chłopaki zaczęli się śmiać i po kolei dołączali do dziwnego tańca chłopaka.
-Świr.-zaśmiał sie Harry i jako ostatnio dołączył do chłopaków.
________________________
Nienawidzę pisać epilogów. Zawsze są kiepskie. No. Jako, że piszę inne blogi, chcę was zaprosić do zakładki "Moje inne blogi" i poszukać coś dla siebie. A tak poza tym, ruszył mój blog ponownie "Love They Say". :)